Saturday, October 20, 2012

Komercja i propaganda

Zrobić dobre muzeum jest trudno, zepsuć je, niezależnie od tego jak bardzo ciekawy byłby temat, jest o wiele łatwiej. To drugie udało się Wietnamczykom koncertowo, dwie ekspozycje dotyczące wojny z USA to przykład fuszerki pierwszej klasy.

Tunele Viet Congu w Cu Chi zamienione zostały w Disneyland. Te w Ben Dinh, gdzie zajeżdżają wszystkie zorganizowane wycieczki z Sajgonu, stworzone zostały specjalnie pod turystow i nie były nigdy wykorzystywane podczas wojny. Mimo tego frajda z przejścia się parędziesiąt metrów w dusznym i wąskim tunelu zamieszkanym przez nietoperze byłaby nawet spora, gdyby nie inne "atrakcje" oferowane na miejscu. Można wybierać między propagandowym filmem pokazującym jak źli Amerykanie walczyli z miłujacymi pokój wietnamskimi chłopami. Można postrzelać sobie z karabinu, do wyboru są zarówno M16 jak i Kałasznikow, w zależności od tego, której ze stron kibicowało się podczas wojny. Można kupić sobie oryginalne pamiątki z łusek po nabojach (samoloty, armaty i inne takie), sandały Viet Congu zrobione ze starych opon, amerykańskie kultowe zapalniczki Zippo albo czapki z daszkiem zrobione z puszek po coca-coli. Makabra...



 Muzeum Wojny Wietnamskiej zrobione jest dla odmiany w klimacie orwellowsko-goebbelsowskim. To propaganda w czystej postaci potwierdzająca starą prawdę o tym, że historię piszą zwycięzcy. Efekty wykorzystywane do zszokowania odwiedzających są proste. Mamy więc zdjęcia z demonstracji z calego świata nakazującymi wycofanie się Amerykanów z Wietnam. Do tego masa fotografi ofiar ataków chemicznych albo masakr ludności przez wojska Południa i ich sprzymierzeńców a w niektórych przypadkach nawet "relikwie" w stylu: studnia do której wrzucono rodzinę chłopów albo talerze i garnki pozostałe po spaleniu wioski. Historia wojny przedstawiona jest w sposób tendencyjny.


Nikt przy zdrowych zmysłach nie wątpi w to, że Amerykanie w Wietnamie postępowani w sposób delikatnie mówiąc mało humanitarny. Ale przy o wiele mniejszym potencjale technicznym porównywalnie okrutna była też druga strona konfliktu, o czym ekspozycja z wiadomych powodów nie wspomina wcale. 
Jedyny powód, dla którego warto jest wstąpić do muzeum to seria świetnych fotografii i reportaży z Wietnamu w czasie wojny. Głownie autorstwa fotografów zachodnich, mających niemaly wkład w zakończenie wojny. Gdyby nie presja opinii publicznej, kto wie jak długo Pólnoc byłaby w stanie walczyć -  straciła w całym konflikcie cztery razy więcej ludzi niż Południe i dwadzieścia razy więcej niż USA. W dłuższym okresie wynik był raczej przesądzony. 

No comments:

Post a Comment